Rok po wyprowadzce - czym właściwie jest dorosłość


Boże jak ten czas szybko leci.  Pamiętam jakby to było wczoraj, a minął już rok! Rok od kiedy wyprowadziłam się od rodziców i zamieszkałam w wynajmowanym mieszkaniu z moim M. Nie mogę powiedzieć że rok mieszkamy razem, ponieważ M przez prawie pół roku pracował w delegacji i pojawiał się tylko w weekendy. Jedyne co mogę powiedzieć to to, że na początku było najtrudniej. Nawet w pewnych momentach zastanawiałam się czy podjęłam dobrą decyzje. Szczególnie gdy szorowałam krzesła domestosem, musiałam wymyślić gdzie schować wszystkie przywiezione rzeczy, tak żeby później móc je znaleźć, oraz przyzwyczaić się, że w nocy droga do łazienki jest zupełnie inna niż była przez 21 lat. 

Pisałam już post o swoich odczuciach po dwóch miesiącach. Czy dużo się zmieniło? I tak i nie. Z jednej strony nadal jest fajnie. Z drugiej, przez ten okres czasu wiele się wydarzyło. Trochę dopiekły mi wyjazdy M. w delegacje. Odkryłam, że nie nadaje się do mieszkania samej. Na szczęście jestem otoczona wspaniałymi ludźmi, którzy potrafili mi zagospodarować ten czas. Chociaż drugi raz bym się na to nie pisała.

Doszłam do wniosku, że dorosłość tak naprawdę zaczyna się gdy jeśli chcesz zjeść ciepły obiad to musisz go zrobić. Gdy niedziele są niepracujące musisz pamiętać żeby mieć chleb w domu, bo nikt inny za Ciebie tego nie zrobi. No prawie, bo możesz podzielić się tym z partnerem. Ale proszę Cię, nie okłamujmy się, wcześniej zawsze robiła to mama. I zawsze było coś w lodówce. Teraz jeśli zapomnisz to albo jesz podpłomyki z masłem, albo zasuwasz do sklepu, nie ma taryfy ulgowej.

Nie mówię, że to jest jakieś mega wyzwanie, bo tak na prawdę nie jest. Jedyne co to masz więcej na głowie i musisz o tym pamiętać. Każdy rachunek, opłata za mieszkanie. Wszystko to jest obarczone terminami, datami. Bo jak nie zapłacisz w terminie to nie będzie internetu.

A chyba najgorsze jest jak jest się chorym. Okej mój M bardzo o mnie dba, zrobi herbatę, kanapki, pójdzie do apteki po leki. Pyta czy się już lepiej czuje. Ale to i tak nie to samo co przytulaski od mamy. To nigdy nie będzie to samo! (Pamiętaj, dzień Matki lada chwila!)

Z drugiej strony ta odpowiedzialność jest super, bo wiesz, że bierzesz swoje życie w swoje ręce. Wiesz, że więcej spraw zależy od ciebie. Jeśli mieszkasz z kimś kto również traktuje to poważnie, to super.

Pamiętam jak swojego czasu wszyscy mnie straszyli odpowiedzialnością, tym co będzie jak jednak nie będziemy się dogadywać mieszkając razem. Że to decyzja bez odwrotu, że będzie strasznie, że nie będę miała czasu dla siebie. I wiecie co! Wszyscy tak tylko straszyli. Istnieje coś takiego jak podział obowiązków. I wcale nie muszę nie mieć czasu dla siebie ;) Poza tym, ja byłam w tej komfortowej sytuacji, że dla mnie nie była to decyzja bez odwrotu. Jeśli tylko masz normalny kontakt z rodzicami wierzę, że dla Ciebie też nie jest to decyzja bez odwrotu. Ja do tej pory wiem, że jak coś by się działo to zawsze mam gdzie wrócić. Przecież rodzice nas kochają. Nawet jeśli już przeorganizowali nasz pokój. No bo na litość, po co ma stać pusty? Halo, to trochę tak jakby nie wierzyli, że Nam się uda być na swoim (wynajmowanym). A skoro wierzą, to wierzą. A na kanapę przyjmą zawsze!

Dorosłość, wyprowadzka, mieszkanie razem, to wcale nie jest straszne, choć jest trochę inne, ale równie fajne, tylko w trochę inny sposób.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Altruistka , Blogger